Zamiast kumulować negatywne emocje, lepiej je rozładować w naturalnym odruchu fizjologicznym – drżeniu, które jest zdrowe dla duszy i ciała – mówi Katarzyna Janczuk, trenerka umiejętności miękkich i promotorka metody TRE®.
PB: Na czym polega technika TRE®?
Katarzyna Janczuk: TRE® to skrót od tension releasing exercises, czyli ćwiczeń uwalniających napięcie. Głównym założeniem metody jest wprowadzenie ciała w stan wibracji. Terapeutyczne drżenie – jak niektórzy określają tę technikę – pomaga zarządzać stresem i negatywnymi emocjami. Dzięki właściwie prowadzonym zajęciom możemy transformować strach, gniew, traumę w coś produktywnego i pozytywnego, zarówno dla siebie, jak i swojego otoczenia.
Jak wygląda typowa sesja terapeutyczna?
Sesja składa się z kilku ćwiczeń, które obejmują przenoszenie ciężaru ciała z jednej nogi na drugą oraz różne formy pochyleń i rotacji. W końcowej fazie leżymy na plecach z ugiętymi kolanami i stopniowo inicjujemy drżenie, które rozprzestrzenia się od nóg przez miednicę aż po całe ciało. To neurogenne drżenie jest naturalnym sposobem na uwalnianie głębokich napięć.
Na jakich partiach ciała koncentrują się ćwiczący?
Są to głównie okolice miednicy i nóg, ponieważ tam najłatwiej wywołać drżenie. Ważna jest też przepona, która ulega napięciu, gdy tłumimy emocje. Rozluźnienie tego mięśnia może skutkować szerokim spektrum reakcji – od śmiechu po płacz.
Dlaczego emocje często gromadzą się w miednicy i brzuchu?
To wynika z anatomii miednicy, która jest związana z mięśniem biodrowo-lędźwiowym, nazywanym przez fizjoterapeutów i osteopatów gąbką zbierającą emocje. Ten mięsień, który skłania nas do zgięcia się w sytuacjach zagrożenia, może być przyczyną wielu napięć, takich jak ból krzyża lub nierówność napięcia ciała.
Jakie są zalecenia i przeciwwskazania dotyczące TRE®?
Aby czerpać przyjemność i inne korzyści z procesu, zaleca się krótkie, ale regularne sesje. Ich częstotliwość to kwestia indywidualna. Jeśli zaś chodzi o przeciwwskazania, nie jest to praktyka dla kobiet w ciąży oraz osób świeżo po operacjach, z urazami, ostrymi stanami zapalnymi lub zaburzeniami psychicznymi.
Jak powstała metoda?
Twórcą TRE® jest David Berceli, uznawany za jednego z najwybitniejszych ekspertów od radzenia sobie z traumą. Nad metodą zaczął pracować w latach 70., a dokładnie po powrocie z ogarniętego wojną domową Libanu. Zmobilizowały go do tego jego własne obserwacje oraz doświadczenia z PTSD, czyli zespołem stresu pourazowego. Doktor Berceli, który nieraz musiał się kryć przed bombami w schronach, dostrzegł pewną prawidłowość: na dźwięk eksplozji ludzie zawsze reagują w podobny sposób, przyjmując pozycję płodową. Ale już po chwili reakcje poszczególnych osób zaczynają się różnić. Po ustąpieniu zagrożenia dorośli zwykle starają się opanować emocje i zachować fason. Tymczasem małe dzieci, zwłaszcza trzymane na rękach, często drżą. Starsze dzieciaki również wykazują drżenie, lecz mniej intensywne. Dorosłym się wydaje, że powinni kontrolować swoje zachowanie i odruchy ciała, by nie wyjść na tchórzy lub nie zarażać swoim strachem, ale oznacza to, że napięcie schodzi z nich znacznie później. To spostrzeżenie skłoniło Bercelego do zastanowienia się, czy wibracje nie są ochronną reakcją na stres.
Samokontrola nie zawsze jest dobra?
W trudnych sytuacjach lub w stanie permanentnego stresu ciało się napina, biochemia mózgu ulega zmianie, czyli rośnie wydzielanie hormonów stresu, takich jak adrenalina i kortyzol, a obniża się poziom serotoniny, która odpowiada za dobry nastrój. Skutkuje to tym, że się kulimy w przenośni lub dosłownie. Zastygamy w bezruchu, martwiejemy, odcinamy się od uczuć i ciała – wszystko po to, by przetrwać. Gdy niebezpieczeństwo mija, niektórzy z nas zaczynają drżeć, aby pozbyć się niechcianych emocji, inni jednak w dalszym ciągu trwają w zesztywnieniu. W tej swoistej hibernacji nie musi być nic złego. Problem pojawia się wtedy, gdy ludzie pozostają w tym stanie długo po ustaniu bezpośredniego zagrożenia. TRE pomaga w uwolnieniu skumulowanych napięć.
Czy technika ta ma zastosowanie tylko w kontekście osobistym, czy też może być użyteczna w biznesie i pracy?
Metoda może być pomocna również w środowisku zawodowym. Powinni z niej korzystać pracownicy i menedżerowie, którzy doświadczają demotywacji wynikającej często ze stresu i poczucia braku kontroli. Efektywność TRE jest najbardziej widoczna, gdy doceniają ją osoby na stanowiskach kierowniczych. Szefowie, którzy dbają o własny dobrostan, z reguły lepiej umieją troszczyć się o swoich podwładnych, tworząc środowisko pracy, które sprzyja zdrowiu psychicznemu, innowacjom i wydajności.
Dlaczego jednak menedżerowie są tak często sceptyczni wobec TRE®?
Ilekroć ktoś mnie pyta, na czym polega TRE, zawsze mam ochotę opowiedzieć, że na połączeniu świadomego i nieświadomego, kontroli i odpuszczania, co w rezultacie daje człowiekowi dostęp do wewnętrznej mądrości ciała. Takie wyjaśnienie jest zgodne z prawdą, ale czy nie trąci fantazjami medycyny alternatywnej lub New Age? Menedżerowie są na ogół praktyczni i mają alergię na język, który kojarzy się z ezoteryką lub pseudonauką. Stąd się bierze ich sceptycyzm. Ale kiedy doświadczają przyjemności płynącej z tej metody lub słyszą o jej naukowych podstawach, ich podejście się zmienia.
TRE® jest bardziej akceptowalne, gdy prezentuje się je jako technikę relaksacyjną, a nie jako uniwersalne rozwiązanie wszystkich problemów?
Jest to trafna obserwacja. Chociaż ćwiczenia TRE oferują korzyści relaksacyjne i terapeutyczne, nie mogą zastąpić standardowych działań przedsiębiorców i menedżerów nakierowanych na zapewnienie pracownikom dobrostanu, równowagi psychofizycznej oraz bezpieczeństwa materialnego i emocjonalnego. TRE może mieć ograniczone i krótkotrwałe efekty, jeśli na przykład środowisko pracy jest toksyczne lub przemocowe albo gdy wynagrodzenia nie wystarczają do pokrycia podstawowych potrzeb zatrudnionych.
Wróćmy do zesztywnienia jako sposobu na przeżycie, który na dłuższą metę jednak bardziej szkodzi niż pomaga. Czy łatwo pozbyć się tego mechanizmu obronnego podczas ćwiczeń?
Peter Levine, kolejny wielki psycholog zajmujący się stresem i traumą, podkreśla, że ludzie są jedynymi istotami, które grzęzną w reakcjach przetrwania. Wskazuje na zwierzęta, takie jak niedźwiedzie polarne czy impale, które naturalnie wytrząsają z siebie napięcie po stresujących wydarzeniach. A jak to wygląda u ludzi? Owszem, niektórzy naturalnie reagują na końcową pozycję w sekwencji TRE, co kończy się uzdrawiającym drżeniem, ale są i tacy, którzy utknęli w obronnych mechanizmach bądź nadmiernej potrzebie kontroli. Wielu z nas ma problem z oddaniem się mimowolnym ruchom, dlatego tak ważne jest wsparcie providera.
Kim jest ten specjalista?
Provider to osoba wyszkolona w TRE®, która asystuje w procesie. Pomaga ludziom, których system nerwowy stale funkcjonuje w trybie walki, ucieczki lub zamrożenia. Wsparcie odbywa się przez dotyk, ucisk bądź inną formę interwencji. Jednak główne zadanie providera określiłaby tak – pomaga klientom zrozumieć, że to oni kontrolują wibracje przez modyfikację pozycji ciała czy oddech. Provider nikogo nie wyręcza, ale tworzy atmosferę bezpieczeństwa i zaufania, w której łatwiej o spontaniczność.
Źródło: Puls Biznesu, Po godzinach opublikowano: 2024-01-12 14:00, rozmawiał Mirosław Konkel
https://www.pb.pl/tre-czyli-wibracje-terapeutyczne-1205464